W 1945 r. mimo bolesnych strat ludzkich i materialnych, spółdzielnie społemowskie szybko włączyły się w odbudowę kraju z ruin i organizację niezbędnego zaopatrzenia ludności. Na Ziemiach Zachodnich utworzono nowe spółdzielnie, organizując życie znękanych wojną rodaków. I znów społemowcy są niezawodni „na ciężkie czasy”.
Wkrótce jednak, podlegają gospodarce nakazowo-rozdzielczej. Od 1950 r. decyzją ówczesnych władz stalinowskich, Związek traci nazwę „Społem”, jak również hurt, własne fabryki oraz resztki samodzielności spółdzielni. W wyniku czystki wyrugowano z kadr spółdzielni tysiące osób „niewłaściwego” pochodzenia ziemiańskiego, rzemieślniczego, kupieckiego, a jednocześnie paradoksalnie uruchomiono mały zakład produkcji krawatów…
Dopiero w 1957 r. na fali „popaździernikowej odnowy”, przywrócono nazwę „Społem”, nie tylko Związkowi, ale i nadano ją spółdzielniom. Prezesurę w latach 1958-1972 objęła Irena Strzelecka, wcześniej walcząca jako dziewczyna w Powstaniu Warszawskim oraz przedwojenna kierowniczka sklepu i spółdzielni w Pruszkowie. Ona to reaktywowała hurt społemowski i produkcję, dokonała modernizacji handlu i wybudowała pierwsze obiekty wielkopowierzchniowe, takie jak „Sezam”, bazar „Koszyki” i Hala Mirowska w Śródmieściu, „Merkury” i Hala Marymoncka na Żoliborzu, „Universam” na Pradze Południe, „Supersam” i „Megasam” na Mokotowie, Hale Banacha i Hala Kopińska na Ochocie, Hala Wola, ABC i „Feniks” na Woli.
W 1976 r. narzucono spółdzielniom odgórnie odpowiedzialność za „wyżywienie narodu”. Powierzono im cały kompleks gospodarki żywnościowej, łącznie z hurtem spożywczym, gastronomią, piekarnictwem. W sytuacji kryzysowej coraz większych niedoborów, pustych półek i systemu rozdziału kartkowego, na „Społem” spada całe odium niechęci społecznej, krzywdzące stereotypy o zacofanym, niewydolnym handlu, pokutujące do dzisiaj.
Tymczasem niedoceniane są heroiczne wysiłki kierownictw spółdzielni, które wymuszają skąpe dostawy żywności oraz praca sprzedawczyń, które po nocach lepią kartki żywnościowe do zeszytów kontrolnych, a świtem przyjmują dostawy towarów i potem muszą obsłużyć w obleganych sklepach tłumne kolejki zestresowanych ludzi.
Mało kto wie, że podczas strajków 1980-1981 obowiązywała cicha umowa z Solidarnością, że strajki nie obejmą organizacji społemowskich, by nie pozbawiać ludzi niezbędnego zaopatrzenia. W 1983 r., już w stanie wojennym, „Społem” WSS Śródmieście posiadała 368 sklepów, 237 zakładów gastronomicznych i trzy duże domy handlowe /”Sezam”, Hala Mirowska i „Koszyki”/. Wkrótce, wraz z powrotem do gospodarki rynkowej w 1989 r. spółdzielnie muszą całkowicie zmodernizować handel i walczyć o miejsce na rynku z najbogatszymi sieciami zagranicznymi.
Fotografia przedstawia Irenę Strzelecką.
Artykuł pierwotnie ukazał się w „Społemowcu warszawskim”, w cyklu „Z kart historii spółdzielczości spożywców”, przedruk za uprzejmą zgodą redakcji.